„Styczeń to najzimniejszy i najciemniejszy miesiąc w roku”.
Takie zdanie przeczytałam w jakimś poradniku z 2009 roku i wpadłam w zadumę czytając porady sprzed 10-15lat. Niby wszystko się zgadza: śnieg szkodzi iglakom (mieliśmy 2 tygodniowy atak zimy); pod ciężarem śniegu głównie sosny, jałowce, tuje odginają się lub łamią. Dlatego gdy pojawi się śnieg, szczególnie mokry należy go strząsać.
Ale mamy styczeń i jest ciepło, pada deszcz, niektóre róże nie zgubiły liści, dziwny jest ten styczeń.
A co możemy zrobić w styczniu jeśli nie możemy doczekać się wiosny?
Zajrzeć do cebul, bo skoro jesienią zadaliśmy sobie trud i wykopaliśmy bulwy, karpy, cebule i kłącza roślin ozdobnych to sprawdzajmy przynajmniej raz w miesiącu czy nie gniją lub czy nie mają objawów pleśni, takie cebule i bulwy wyrzucajmy aby nie zaraziły tych zdrowych.
Gdy wybierzemy się na spacer po zimowym ogrodzie warto mieć przy sobie sekator, bo jest prawdopodobne, że zauważymy dzikie pędy, które nie rzuciły się nam w oczy latem lub jesienią. Niechciane pędy ścinamy jak najbliżej nasady, zanim wiosną zaczną wypuszczać liście.
Jeśli mamy rośliny w doniczkach, które zimują na zewnątrz, przy plusowej temperaturze dbajmy o to, żeby je podlać. Długie zimowe wieczory to dobry czas na rozmyślanie o nowym warzywniku, planując nowe uprawy uwzględnij zasadę, że w tym samym miejscu rok po roku nie mogą rosnąć gatunki pokrewne i o dużych wymaganiach.
Bezśnieżne i wietrzne zimy mogą być niebezpieczne dla zimozielonych roślin iglastych i liściastych, pozbawione osłony ze śniegu mogą przemarzać lub uschnąć.